Starcie mocarstw na Ukrainie. Czy skorzysta na nim Polska?

starcie mocarstw

W dniu 17 grudnia 2021 roku Rosja sporządziła i przekazała Amerykanom projekt tzw. wzajemnych gwarancji bezpieczeństwa. W punktach wymieniła swoje żądania odnośnie do rozmieszczenia uzbrojenia USA w Europie, a nawet na świecie. Zrobiła to w czasie, gdy była już w zasadzie gotowa do pełnoskalowej inwazji na Ukrainę.

W tych pisemnych “gwarancjach” Rosjanie zażądali od Amerykanów, aby nie rozmieszczali swojej broni jądrowej, a nawet niektórych rodzajów konwencjonalnej broni rakietowej poza swoim terytorium. W praktyce oznaczałoby to przekazanie Rosji kontroli nad bezpieczeństwem europejskim i nie tylko. Brzmi niewiarygodnie? Owszem, jednak tego właśnie zażądał Władimir Putin od USA w projekcie tzw. gwarancji bezpieczeństwa.

Dokument jest papierową wersją werbalnie artykułowanych od dłuższego czasu rosyjskich pretensji do Amerykanów. Odpowiedź USA na rosyjskie pismo była oczywiście negatywna, a Rosję zaproszono do rozmów o ewentualnej redukcji uzbrojenia w normalnym trybie. Na takie dictum Władimir Putin odpowiedział 24 lutego 2022 roku wprowadzeniem wojsk na terytorium Ukrainy.

Odmowa spełnienia grudniowych żądań przez Amerykanów jest bez wątpienia bezpośrednią przyczyną rosyjskiej inwazji na Ukrainę, która nie ukrywa swoich prozachodnich aspiracji. Ukraińcy chcą być zarówno w UE, jak i w NATO. Szczególnie to ostatnie bardzo nie podoba się rosyjskiemu prezydentowi. A co to dokładnie dla niego oznacza?

Może osobiście Putinowi rozszerzenie NATO niczym nie grozi, ale Rosji już tak. A czym? – zapyta czytelnik. Chodzi o mentalność i emocje. Żeby to zrozumieć, trzeba wiedzieć, jak wielu Rosjan postrzega swoje państwo. Otóż mieszkańcy Rosji, a już zwłaszcza jej elity polityczne uważają Federację Rosyjską za „centrum świata”, czyli mocarstwo, które bardzo nie lubi mieć związanych rąk w swoich działaniach w „bliskiej zagranicy”, a nawet dalej.

Rozszerzenie NATO, czyli de facto amerykańskiej strefy wpływów o terytorium Ukrainy, a więc o prawie 1200 km na wschód, znacznie osłabiłoby zdolności rosyjskiego oddziaływania. Amerykanie mogliby związać ręce Rosji rozmieszczeniem na Ukrainie rakiet z głowicami nuklearnymi i konwencjonalnymi, których czas lotu do ważnych rosyjskich ośrodków to kilka minut. Nietrudno sobie wyobrazić, że siła powstrzymywania rosyjskiej siły przez taki arsenał jest znaczna. I to właśnie nie pasuje Władimirowi Putinowi, który chce w Europie, a nawet na świecie robić co mu się podoba.

Niedopuszczenie do takiej sytuacji rosyjska wierchuszka uznała za swój cel numer jeden. Jeżeli jednak to można jeszcze zrozumieć, to już sposób na powstrzymanie Amerykanów wydaje się całkowicie nieracjonalny. Rosjanie atakując Ukrainę, chyba się spodziewali, że operacja wojskowa będzie błyskawiczna, a Zachód nie stanie po stronie Ukrainy tak zdecydowanie. Oba te założenia okazały się błędne.

Co osiągnął na Ukrainie Putin? Mija tydzień rosyjskiej inwazji

W chwili pisania tego artykułu mija siódmy dzień inwazji, a Rosjanom nie udało się zająć żadnego z dużych miast Ukrainy. Pomimo szturmów i ostrzału trzyma się Kijów z prezydentem Zełenskim, który został na miejscu z rodziną. Rosjanie ponoszą duże straty dzięki wsparciu sprzętowemu dla Ukrainy od państw Zachodu. Na Rosję nałożono niespotykane w historii sankcje gospodarcze.

Po tygodniu najazdu cel polityczny Putina nie został osiągnięty. Amerykanie nie zadeklarowali, że wycofają się ze swoich planów ekspansji, a i jest dość duża szansa, że Rosji nie uda się zająć terytorium Ukrainy i zapobiec znalezieniu się tego kraju w zachodniej strefie wpływów.

Atak na Ukrainę spowodował też inne niespodziewane i niekorzystne dla Rosji skutki. Niemcy po początkowych wahaniach zajęły jasno proukraińskie stanowisko. Tylko ten fakt na pewno bardzo martwi Władimira Putina, bo Niemcy to bardzo ważny partner handlowy Federacji Rosyjskiej. Inne konsekwencje rosyjskiej agresji to ekspresowe uzyskanie przez Ukrainę statusu kandydata na członka Unii Europejskiej. Oficjalne wnioski do UE złożyły też Gruzja i Mołdawia.

Jak widać, na skutek nieprzemyślanych działań swojego prezydenta Rosja chyba więcej straci, niż zyska, ale to raczej powinno nas bardziej cieszyć niż martwić.

O poprzedzających inwazję na Ukrainę działaniach Rosji przeczytasz TUTAJ

Piotr H. Bogucki

Piotr H. Bogucki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *