Czy Rosja zaatakuje Ukrainę bronią jądrową?

t34 moscow

Co zrobi Rosja – któż z osób świadomych sytuacji geopolitycznej nie zadaje sobie tego pytania?Oczywiście nikt nie zna odpowiedzi i właśnie to jest Kremlowi na rękę. Nieprzewidywalność jest bronią i w Moskwie dobrze o tym wiedzą. Czas działa jednak na niekorzyść „putinowców”.

Wydaje się, że po dwóch latach wojny na Ukrainie, tego konfliktu pełzającego, Rosja wreszcie „coś zrobi”, aby przeważyć szalę zwycięstwa na swoją stronę. Przemawia za tym odblokowanie amerykańskich funduszy dla Kijowa i przekazywanie mu przez Zachód co raz bardziej efektywnej broni, typu czołgi Abrams czy rakiety ATACMS o zasięgu kilkuset kilometrów.

Przeczytaj też: Przyczyny rosyjskiej napaści na Ukrainę

Przeczytaj też: Pocisk o zasięgu 290 km przeznaczony dla Polski

Kreml chyba nie będzie spokojnie patrzył na dozbrajanie Kijowa, w czasie gdy sam raczej sił nie nabiera. Są informacje z Rosji o dużych kłopotach logistycznych w zakresie remontów sprzętu, w tym czołgów. Brakuje części, a i sam transport wozu bojowego do ośrodka serwisowego zajmuje tygodnie. W tej sytuacji Moskwa może wykonać mocny „skok do przodu” w nadziei osiągnięcia jakiegoś większego zwycięstwa, aby dotychczasowe klęski przestały boleć i by ludzie znów zaczęli wierzyć we władzę.

Kreml może użyć broni jądrowej

Chociaż Rosjanie dwoją się i troją, aby nastraszyć Zachód możliwościami swoich wojsk konwencjonalnych i ewentualnością błyskawicznego ataku na Mołdawię, Bałtów czy nawet Finlandię lub Polskę, należy to jednak między bajki włożyć. To, owszem, mogłoby się wydarzyć, ale tylko po zwycięstwie na Ukrainie i to po kilku latach niezakłóconej odbudowy potencjału. W zasadzie jedyne co Rosja może zrobić, aby zapewnić sobie pewne i szybkie zwycięstwo, to atak taktyczną bronią jądrową. Są nawet w Moskwie środowiska mówiące o tym głośno, żeby dokonać tego w zachodniej część ukraińskiego terytorium, uprzedziwszy wcześniej o tym ludność, aby zdążyła się ewakuować.

Prawdopodobnie złamałoby to ukraińską zdolność do obrony i Kreml mógłby kontynuować kampanię zajmowania Ukrainy, czyli realizować cel główny. Z tej okazji oczywiście zorganizowano by tu i ówdzie stosowne parady, no i rosyjski lud odetchnąłby z ulgą, że jednak jego wyrzeczenia nie idą na marne, bo nadal żyje w imperium. Najważniejsze pytanie brzmi: czy Rosjanie to zrobią? Pomimo, że nikt nie zna na nie odpowiedzi, można pokusić się o garść spekulacji i spróbować określić stopień prawdopodobieństwa takiego wariantu.

W Rosji nie wszyscy chcą “dużego” konfliktu z Zachodem

Wyżej napisałem, że w zasadzie Moskwie nie zostało już nic innego, jeżeli chce osiągnąć cel, a na pewno chce. Jednak ta Moskwa, to nie tylko Putin i różni szaleni „patrioci”. W Rosji są też ludzie rozsądni i wpływowi, którym nie zależy na przekroczeniu „cienkiej czerwonej linii” w stosunkach z Zachodem czym mogłoby się okazać użycie broni jądrowej. No właśnie – mogłoby, a czy by się okazało? I znów – nikt tego nie wie. Pewnie zależy to od liczby ofiar wśród ludności cywilnej i skażenia środowiska naturalnego.

Załóżmy jednak, że Rosjanom udaje się ograniczyć do minimum ofiary cywilne, a skażenie, zwłaszcza terenów na Zachodzie (Polska) okazuje się minimalne, ot, trochę powyżej tła. I co wtedy zrobiłby Zachód? Czy postawiłby na Rosji kreskę? Wojska NATO ruszyłyby, aby niedopuścić do moskiewskiego zwycięstwa? Otóż myślę, że nie. I tak samo pewnie kombinują na Kremlu i być może niewiele już ich dzieli od podjęcia ostatecznej decyzji.

Wspomnę jeszcze, że możemy się łudzić, że być może zostaną podjęte jakieś negocjacje pokojowe i uda się, na przykład za cenę odstąpienia Rosji zdobyczy terytorialnych, osiągnąć pokój. Otóż raczej nie, bo Moskwie nie zależy na pokoju, a na zajęciu ukraińskiego terytorium z kilku ważnych powodów.

Jeden z nich, dość błachy, to niedopuszczenie do tego, aby postsowiecki duży kraj, drugi po Rosji pod względem potencjału, przeszedł do zachodniej strefy kulturowej i gospodarczej, co musiałoby dać skutek w postaci szybkiego wzbogacenia się ludności, a pewnie też i zwiększenia jej świadomości. Nie umknęłoby to oczywiście uwadze ludu rosyjskiego i mogłoby doprowadzić do wystąpienia u niego niezadowolenia z władzy. A do tego ta dopuścić przecież nie może!

NATO za miedzą? Niedoczekanie!

Drugie, większe zagrożenie dla Moskwy ze strony „Ukrainy na Zachodzie”, to zbliżenie się zachodniego potencjału militarnego do tzw. obszaru rdzeniowego Rosji. Przecież najmniejsza odległość od granicy ukraińsko-rosyjskiej do Moskwy to tylko 450 km! Przypomnę tylko, że Polska niedługo pozyska rakiety o zasięgu 290 km, a to dopiero początek zakupów… Chciałbym być dobrze zrozumiany – nie twierdzę, że kremlowskie obawy są uzasadnione i któryś z krajów NATO zamierza zaatakować Rosję bronią rakietową czy inną i tylko czeka na okazję. Oczywiście nie o to chodzi. Rzecz w tym, że w Moskwie nie dopuszczają do głowy myśli, ze Zachód zyska uławioną możliwość trzymania Rosji w szachu, gdyby ta, na przykład, wpadła na pomysł ekspansji i poszerzenia swojej strefy wpływów.

Każdy pokój wynegocjowany w obecnej sytuacji i czasie, oznaczał będzie nie osiągnięcie przez Rosjan celu głównego, dla którego rozpoczęli w latach 2013-2014 wojnę z Ukrainą. Dla którego zostawili na Ukrainie masę sprzętu wojskowego, narazili się na sankcje i ponieśli wielkie porażki z utratą twarzy i opinii niezwyciężonego mocarstwa włącznie. O setkach tysięcy zabitych żołnierzy nie wspominam, bo ta ofiara nie ma akurat dla Kremla żadnego znaczenia. W związku z powyższym, nawet jeśli Kreml weźmie udział w negocjacjach pokojowych, to tylko po to, aby odzyskać siły i zaatakować ponownie. Przyparty do muru, może użyć broni jądrowej niedużej mocy, aby złamać Ukrainę i już konwencjonalnie zająć kraj.

Piotr H. Bogucki

Piotr H. Bogucki

2 thoughts on “Czy Rosja zaatakuje Ukrainę bronią jądrową?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *