Wrzesień 1939. Rząd wiedział, ale nie powiedział

sztukasy

Polskie władze już w sierpniu 1939 roku wiedziały, że nadchodzi wojna z Niemcami i klęska jest nieunikniona. Jednak nawet wtedy, gdy ona już nastąpiła, to rządowa propaganda mamiła Polaków kłamstwami, że wojnę wygrywamy.

We wrześniu 1939 roku w Polsce rządziły cztery osoby: marszałek Edward Rydz-Śmigły, prezydent Ignacy Mościcki, premier Felicjan Sławoj Składkowski oraz minister spraw zagranicznych Józef Beck. Pierwszy z wymienionych już 30 sierpnia zarządził wywiezienie swoich antyków i wartościowych mebli w okolice Nowego Sącza. Stamtąd pojechały one później do Rumunii razem z całym rządem. Dyspozycję ewakuacji z Warszawy “skarbów” Rydza-Śmigłego wykonał kapitan Gustaw Stachowicz, oficer ds. administracji Generalnego Inspektoratu Sił Zbrojnych.

Władze planowały swoją ucieczkę już w sierpniu, podczas gdy propaganda pod wodzą ministra Michała Grażyńskiego karmiła Polaków kłamstwami o polskiej potędze przynajmniej do połowy września. Jeszcze 18 września polskie rządowe gazety twierdziły, że odnosimy sukcesy w walkach z Niemcami, bombardujemy Berlin oraz prowadzimy kontrofensywę w Prusach Wschodnich. Pisano także o rzekomej ofensywie francuskiej na zachodnie Niemcy.

W tym czasie polski rząd z prezydentem Mościckim był już w Rumunii. Granicę przekroczono 17 września w miejscowości Kuty. Ewakuacja najwyższych polskich instytucji trwała od 6 września, a sam Rydz-Śmigły w tajemnicy opuścił Warszawę w nocy z 6 na 7. Fakty te stanowią dziwny rozdźwięk z treścią artykułów w rządowej prasie.

Wobec powyższego nie dziwmy się ograniczonemu zaufaniu Polaków do władzy i państwa. Ucieczka rządu na tle propagandowych kłamstw została przez polskie społeczeństwo przyjęta bardzo negatywnie i na długo zapamiętana.

Wojenna taktyka ukrywania strat a sytuacja w Polsce w 1939 roku

Ukrywanie strat własnych jest normalną praktyką wojenną stosowaną w celu utrzymania ducha walki w armii oraz uspokojenia ludności cywilnej. Czy polską wrześniową propagandę można uznać za coś takiego? Raczej nie, zwłaszcza w obliczu oczywistej niemieckiej przewagi. Rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji o polskich sukcesach mogło raczej wywołać wśród Polaków nieuzasadniony optymizm i brak ostrożności w groźnej sytuacji.

Czym innym jest zachowanie w tajemnicy strat w celu podniesienia własnej wartości bojowej, gdy starcie nie jest rozstrzygnięte, a czym innym tworzenie wrażenia siły w obliczu pewnej klęski. W czasie, gdy rząd się ewakuuje, a jego propaganda twierdzi, że nie ma powodów do niepokoju i zamiast ostrzegać ludzi o niebezpieczeństwie, tworzy iluzję siły i nadziei na zwycięstwo, pozostali w kraju żołnierze i cywile mogą przecież podejmować błędne decyzje zagrażające ich życiu.

Dlatego uważam działania sanacyjnej propagandy za niebezpieczną dezinformację. Dołożył się do tego też osobiście minister Grażyński, który 6 września wezwał ludność do „wstrzymania się od niepotrzebnej, a nawet szkodliwej ewakuacji z miejsc zamieszkania”. Moim zdaniem niosło to niepotrzebne zagrożenie dla tysięcy ludzi. Na pewno nie ma to nic wspólnego z zagrzewaniem do boju i zwiększaniem szansy na wygraną.

Piotr H. Bogucki

Piotr H. Bogucki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *