Kończy się znana nam Europa. Wzrośnie znaczenie środkowo-wschodniej części kontynentu

europa środkowo-wschodnia

Po Wielkiej Wojnie (I Wojnie Światowej), w czasach ustalania europejskiego, nowego porządku i podpisania Traktatu Wersalskiego panował powszechny optymizm i wiara, że nareszcie na kontynencie zapanuje trwały pokój. W dniu 11 listopada 1918 roku premier Wielkiej Brytanii D.L. George powiedział, że „położono kres wszystkim wojnom”.

Szybko jednak nadszedł zimny prysznic i wybuchł największy – jak do tej pory – w dziejach ludzkości konflikt – II Wojna Światowa. Po jego zakończeniu i pokonaniu III Rzeszy także powstała wielka radość, zakłócona jednak szybko wybuchem „zimnej wojny” między stalinowskim Związkiem Sowieckim a Zachodem. Wojna ta nigdy nie przeszła do fazy gorącej, ale kilka razy wydawało się, że przerodzi się w konflikt nuklearny.

W latach 90. XX wieku, gdy Stanom Zjednoczonym udało się wreszcie pokonać ZSRS, także zapanował wielki entuzjazm. To wtedy Fukuyama napisał swój słynny „Koniec historii”. Wydawało się, że zło ostatecznie poniosło sromotną klęskę, a dobro wspięło się na piedestał. Na globalnym placu boju pozostał jeden zwycięzca – Stany Zjednoczone Ameryki Północnej. Nikt nie kwestionował tego przywództwa i wszyscy na nim korzystali, świat stawał się globalną wioską.

Wtedy wydawało się, podobnie jak w przypadku dwóch poprzednich fal radości i optymizmu, że „teraz to już na pewno” zapanuje na Ziemi wieczna szczęśliwość. Bo niby, dlaczego nie, prawda?

David Lloyd George, Vittorio Orlando, Georges Clemenceau, Woodrow Wilson w Wersalu.
Fot. Wikipedia

Pozytywne przemiany szczególnie wyraźnie widoczne były w Europie. Runęła „żelazna kurtyna”, powstała Unia Europejska, do której wstąpiło wiele nowych krajów, głównie Europy Środkowo-Wschodniej. Związek Sowiecki się rozpadł, a na miejscu jego dawnych republik pojawiły się niepodległe państwa. Jednym z nich była Rosja, która zastąpiła Rosyjską Federacyjną Socjalistyczną Republikę Sowiecką. To w latach 90. XX wieku, za rządów umiarkowanego prezydenta Jelcyna, Rosję zaczęto uważać „za kraj taki jak inne”. Tak działał niepohamowany optymizm i entuzjazm „końca historii”.

Początek fazy niepokoju

W 2012 roku czar zaczął pryskać. Rosja, chociaż wiele uzyskała od USA za Obamy i tworzyła wrażenie, że będzie amerykańskim sojusznikiem w starciu z Chinami, nagle wykonała zwrot. Zaczęło się od Syrii. Moskwa zaczęła dozbrajać al-Asada, a następnie wysłała do Syrii swoje wojska. Rosyjska ingerencja była ciosem w amerykańskie interesy i wstępem do podważania przez Moskwę globalnej hegemonii USA.

Rosjanie, według prawideł swojego rozumowania, doszli chyba do wniosku, że uda im się osłabić światową dominację Stanów Zjednoczonych. Oczywiście nie są szaleńcami (?) i musieli mieć ku temu pewne podstawy. Co to mogło być? Więc prawdopodobnie komitywa z Niemcami i Francją. Te dwa państwa otwarcie prowadzą od 1990 roku politykę „europeizacji Europy”, co w praktyce oznacza pozbawienie USA zdolności do politycznego przywództwa na naszym kontynencie. W 2018 roku Francja zresztą otwarcie „pokazała rogi”, gdy prezydent Macron powiedział Donaldowi Trumpowi, że „Europa powinna zbudować swoją armię w celu obrony przed USA, Chinami i Rosją”.

W politykę „europeizacji Europy” wpisuje się też słynny rosyjski pomysł „Europy od Lizbony po Władywostok”, propagowany jeszcze przez Jelcyna. Według Putina jest to świetny plan, bazujący na odrzuceniu przez państwa Europy Zachodniej ścisłej współpracy ze Stanami Zjednoczonymi.

Poważne interesy, jakie Rosja prowadzi z Niemcami, mogły natchnąć moskiewską wierchuszkę do bardziej zdecydowanych prób podkopywania pozycji USA. Przykładem takich powiązań są rury ułożone na dnie Bałtyku z Rosji do Niemiec: Nord Stream i Nord Stream 2. Pierwsza zaspokaja potrzeby gazowe niemieckiej gospodarki (po korzystnych cenach), a druga miała służyć odsprzedaży rosyjskiego gazu państwom europejskim (ze słuszną marżą). Tak dobre stosunki z kontynentalnymi potęgami mogły ośmielić Rosję do starcia z USA, a przecież, być może, poczyniono jeszcze jakieś ustalenia Moskwa – Pekin…  

Rosja zaczyna wojnę Wschód – Zachód  

Rosyjskie kwestionowanie dominacji USA ruszyło na dobre pod koniec 2021 roku. W grudniu Rosjanie zażądali od Stanów Zjednoczonych wycofania niektórych rodzajów broni jądrowej na własne terytorium, co dałoby Moskwie ostatnie słowo w Europie (i nie tylko). Dodatkowo w dniu 21 lutego 2022 r. (data wkroczenia Rosjan do tzw. republik separatystycznych na terytorium Ukrainy), Putin w swoim wystąpieniu zażądał przywrócenia siły wojskowej NATO do stanu z 1997 r. W praktyce oznaczałoby to odwrócenie rozszerzenia NATO o państwa Europy Środkowo-Wschodniej.

Putin zagroził, w razie niespełnienia tych żądań, „podjęciem środków odwetowych”. Swoje groźby spełnił dosyć szybko, bo już 24 lutego armia rosyjska zaatakowała z trzech stron Ukrainę, kraj o statusie sojusznika USA oraz aspirujący do NATO. Był to manewr iście z czasów Wielkiej Wojny, kiedy to państwa napadały na siebie „na wszelki wypadek”.  

Co zrobią Amerykanie?

W tej sytuacji Stany Zjednoczone nie mają wyboru i muszą doprowadzić do rosyjskiej przegranej, najlepiej spektakularnej. Na szali bowiem leży ich wiarygodność jako sojusznika i wizerunek światowego supermocarstwa. Co by to było, gdyby Rosja odniosła zwycięstwo nad Ukrainą i ogłosiła, że wygrała z USA?

Równie ważna dla Stanów Zjednoczonych jest trwała obecność na kontynencie europejskim, którą zapewnić sobie mogą już chyba tylko poprzez ścisły sojusz z państwami Europy Środkowo-Wschodniej. Ukraina jest ważną częścią tego regionu i znacznie go wzmacnia w roli siły powstrzymującej Rosję. Decyzja o uczestnictwie Ukrainy w tym projekcie chyba już zapadła. Może świadczyć o tym przyjęcie przez amerykański Kongres ustawy Lend-Lease o wsparciu wojennym dla tego państwa. Akt ten ma ogromne znaczenie, bo dzięki podobnej ustawie z 1941 roku aliantom udało się pokonać III Rzeszę oraz (niestety) została stworzona potęga Związku Sowieckiego.

O planach USA wobec Ukrainy (i Rosji) świadczą też wypowiedzi Blinkena i Austina. Obaj amerykańscy politycy jasno deklarują, że Ukraina zachowa niepodległość i możliwości obrony terytorium, a Rosja zostanie pozbawiona zdolności do ekspansji militarnej. Do tych oświadczeń dołączyła grupa G7, twierdząc, że broń będzie Ukrainie dostarczana, tak długo, jak będzie trzeba.

Powrót USA do przywództwa politycznego w Europie

W dniu 26 kwietnia 2022 r. w amerykańskiej bazie w Ramstein w Niemczech odbyło się spotkanie ministrów obrony 40 państw. Konferencję pod nazwą Ukraine Defense Consultative Group zwołał sekretarz obrony USA Lloyd J. Austin. Tuż obok Austina w Ramstein siedział minister obrony Ukrainy Ołeksij Reznikow.

Sekretarz obrony USA Lloyd Austin i minister obrony Ukrainy Oleksij Reznikov w Ramstein. Fot. Reuters

Chyba dla nikogo nie jest tajemnicą, że spotkanie było wyraźnym sygnałem dla wszystkich, że Ukraina jest dla Stanów Zjednoczonych bardzo ważna i że nie spoczną one, dopóki siły rosyjskie nie zostaną wyparte z jej terytorium oraz sama Rosja nie będzie osłabiona w takim stopniu, że utraci zdolności do agresji.

Jeszcze ważniejszym przesłaniem konferencji było zasygnalizowanie wszystkim jej uczestnikom, że USA życzą sobie, aby wzięli oni aktywny udział w obronie Ukrainy. Wydaje się, że Amerykanie zaadresowali szczególnie swój przekaz do Francji i Niemiec, które podczas trwania wojny na Ukrainie niezbyt wyraźnie deklarują się jako państwa Zachodu.

Prezydent Macron podczas ostatniej rozmowy z Władimirem Zełenskim zasugerował, żeby Ukraina zrezygnowała z części terytorium, po to, aby… Władimir Putin mógł zachować twarz. Jest to może nieoficjalne, ale wyraźne, opowiedzenie się po stronie Rosji, czyli państwa-agresora, które wywołało najnowszą wojnę w Europie. Na dodatek istnieją podejrzenia, że Macron poruszał już tę kwestię w rozmowach z Putinem. Wygląda na to, że Francja próbowała zakulisowo, wspólnie z Rosją, podzielić Ukrainę… Niestety wygrana Macrona w ostatnich wyborach, może oznaczać, że Paryż utrzyma ten kurs.

Podobnie działają Niemcy, chociaż istnieją tam siły polityczne wyraźnie niezadowolone z polityki „siedzenia okrakiem na płocie”. Na razie państwo niemieckie nie opowiedziało się zdecydowanie po stronie Ukrainy i nie zadeklarowało wyraźnie zerwania kontaktów handlowych z Rosją. Wydaje się pewne, że gdyby wojna skończyła się teraz, to Francja i Niemcy szybko wróciłyby do wschodniej polityki pod hasłem „business as usual”.

Tę wojnę wygra Europa Środkowo-Wschodnia

Rosyjska idea „Europy od Lizbony po Władywostok” i francusko-niemieckie pomysły „europeizacji” kontynentu, są wyjątkowo groźne w obliczu wojny na Ukrainie, która jest, tak naprawdę, starciem o dominację w Europie. Rosja już nie wygra tej wojny, ale jeżeli tylko wyjdzie z niej bez szwanku, z zachowaną zdolnością ekspansji, to pozostanie dzięki temu aktywnym graczem oraz członkiem szerszej, europejskiej gromadki ze wschodnimi sympatiami.

Dlatego Amerykanie muszą „zmieść Rosję z planszy” (właśnie nadarza się ku temu okazja), a później wzmocnić gospodarczo i politycznie Europę Środkowo-Wschodnią, aby zapobiec ewentualnemu wskrzeszeniu trupa. Tylko tak mogą skutecznie zatrzymać tendencje łączenia sił niemiecko-francusko-rosyjskich i przejąć polityczne przywództwo w Europie. To z kolei wydaje się kluczowe w kontekście rywalizacji USA – Chiny.

Jakie mogą być skutki pozbawienia Rosji siły militarnej, gospodarczej i politycznej: LINK

Piotr H. Bogucki

Piotr H. Bogucki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *