Wielu zastanawia się: dlaczego Macron wciąż telefonuje do Putina? Spróbuję w tym tekście odpowiedzieć na to pytanie.
Otóż moim zdaniem, prezydent Francji stara się odgrywać ważną rolę w polityce międzynarodowej i jest to główny powód jego telefonicznego zaangażowania w wojnę Rosji z Ukrainą. Zawsze przecież istnieje szansa na to, że po takiej rozmowie Putin zgodzi się na małe ustępstwo, a wtedy gloria chwały spłynie na Francję oraz osobiście na Emmanuela Macrona. Taki sukces przydałby się prezydentowi bardzo w obliczu niezbyt dobrych notowań wśród elektoratu. Macronowi po „kryzysie żółtych kamizelek” bardzo brakuje zaufania wyborców.
Można jednak zapytać: dlaczego francuski prezydent nie jest trochę bardziej stanowczy wobec Putina? Na gazie ze wschodu mu nie zależy, wymiana handlowa Francji z Rosją taka sobie – 11 mld euro w 2020 r. co stanowiło wtedy połowę wymiany z Polską. Nawet to, że Francja była do niedawna drugim co do wielkości inwestorem zagranicznym w Rosji oraz pierwszym zagranicznym pracodawcą nie może tłumaczyć wręcz uległości Macrona wobec Putina.
Pewnym wytłumaczeniem takiego stylu w relacjach obu panów może być obecność francuskiej prorosyjskiej opozycji, której oddech Macron czuje na plecach. Innym powodem „cackania” się Francji z Rosją może być nadzieja, że nadwołżańska kraina może wspomóc Francuzów w wywieraniu nacisków na Niemcy lub UK, czyli europejskich rywali Paryża.
Z jeszcze większą pewnością można uznać, że Emmanuel Macron potrzebuje pomocy Rosji do osłabiania pozycji USA w Europie i zmniejszania wpływu Waszyngtonu na sytuację na naszym kontynencie. Silna Rosja może przecież szantażować Amerykanów i zmuszać ich do różnych ustępstw czego przykład dała w grudniu 2021 r., próbując wymóc na USA podpisanie tzw. gwarancji bezpieczeństwa, które zawierały zapisy o wycofaniu amerykańskiej broni jądrowej z Europy. A wypychanie Stanów Zjednoczonych to jeden z ważniejszych francuskich celów politycznych. Nie kto inny jak prezydent Macron powiedział przecież prezydentowi Trumpowi, że armia europejska jest potrzebna, aby bronić Europy przed… USA (między innymi).
Francja należy do najsilniejszych europejskich państw i to z ambicjami imperialnymi. Nie chce więc, żeby w Europie pierwsze skrzypce grało mocarstwo zza Atlantyku i w wielu sprawach dyktowało swoje warunki. Do takiego myślenia Rosja bardzo pasuje jako lewar i sojusznik, z którym musi się liczyć nawet hegemon globalny. Hegemon, który już dwa razy wyciągał Francuzów z opałów, nawiasem mówiąc. Jednak o wdzięczności nie ma mowy.
Osłabianie wpływów USA w Europie to także rosyjski cień rzucany na Europę Środkowo-Wschodnią (z Ukrainą), której potencjalna siła nie jest na rękę ani Francji, ani oczywiście Niemcom. Za to zbliżenie EŚW z USA wzmocni obie strony plus UK i taki właśnie sojusz wydaje się majaczyć na horyzoncie. Nietrudno sobie wyobrazić, że Paryż boi się takiego scenariusza.
Rosja jest Francji potrzebna nawet jako państwo agresywne i stwarzające problemy, bo w razie zawieruchy z Rosją w roli głównej, zawsze Paryż może wystąpić jako siła „ratująca pokój”, o czym wspominałem na początku. Dałoby to Macronowi poczucie, że jest prawdziwym mężem stanu i twórcą polityki UE wobec Rosji, a może i całej Eurazji. A kto by się tam nad Loarą przejmował zagrożeniem dla państw położonych w rosyjskim sąsiedztwie?
Francja próbuje używać Rosji nie od dziś
Paryż już od Wielkiej Wojny i podpisania Traktatu Wersalskiego upatrywał w Rosji swojego sojusznika w konkurencji do wzrastających Niemiec. W tamtym okresie, państwo to, na skutek potraktowania go w Traktacie po macoszemu zaczęło się zbroić, skupiać swoją uwagę na nowych państwach Europy Środkowo-Wschodniej, a nawet szukać kontaktu ze słabą wtedy Rosją. Nie mniej osłabiona Francja próbowała tego samego, żeby wspólnie z Rosją „otoczyć” Niemcy i próbować zneutralizować ich rosnącą i niebezpieczną potęgę.
Kolejny okres dobrych stosunków Francji i Rosji (ZSRS) zapoczątkowano w latach 60 XX wieku za de Gaulle’a. Paryżowi już wtedy nie podobała się silna pozycja Stanów Zjednoczonych w Europie, a ZSRS doskonale nadawał się do jej neutralizacji. To za de Gaulle’a wymyślono słynną „formułę Europy od Atlantyku po Ural” – rozwiniętą zresztą później przez Putina do planu stworzenia „unii od Lizbony do Władywostoku”. Niestety, na przełomie lat 80. I 90. XX wieku nadzieje Francji na stworzenie kontrolującej Europę pary z Moskwą upadły wraz z sowietami.
Na początku lat 90. XX wieku problemy Paryża zaczęły się nawarstwiać. Na skutek rozpadu ZSRS Francja straciła sojusznika, USA umocniły jeszcze swoją pozycję, no i stało się chyba najgorsze z francuskiego punktu widzenia: doszło do zjednoczenia Niemiec oraz uzyskania przez nie suwerenności. Przypomnijmy, że Francja należała czterech mocarstw kontrolujących od 1945 roku politykę państwa niemieckiego.
Na skutek tych niekorzystnych wydarzeń polityczny status Paryża znacznie się obniżył. Nawet francuski arsenał jądrowy przestał już mieć takie znaczenie jak za niedawnej „zimnej wojny”. Stąd powrót do starych pomysłów nawiązania dobrych stosunków z nowym (?) Kremlem.
Jakie ruchy wykonuje Francja, żeby zdobyć przychylność Moskwy?
Ramy relacji francusko-rosyjskich w latach 90. XX wieku i później nakreślił traktat z Rambouillet podpisany w 1992 roku za prezydenta Mitterranda. Za pomocą tego interesującego dokumentu oba państwa postanowiły zakończyć podział świata z okresu „zimnej wojny”. Ideą traktatu było zaangażowanie Rosji w politykę stabilizacji i bezpieczeństwa europejskiego.
Konsekwencją podpisania traktatu przez Francję było między innymi zainicjowanie przez nią podpisania układu NATO-Rosja (1997) przed rozszerzeniem Sojuszu czy niechętny stosunek rządu w Paryżu do krajów powstałych po byłych republikach ZSRS. Francja w zasadzie traktowała te państwa jako tymczasowe. Pasuje jak ulał do zachowania Macrona w dobie rosyjskiego najazdu na Ukrainę, prawda?
Kontynuując francuską politykę „zbliżenia z Rosją”, w sierpniu 2019 r. prezydent Macron ogłosił pomysł stworzenia wspólnie z Rosją „nowej architektury zaufania i bezpieczeństwa w Europie”. Być może właśnie kontynuacją tego planu była prośba skierowana niedawno do prezydenta Ukrainy Zełenskiego, żeby kraj ten odstąpił Rosji część swojego terytorium, aby Putin mógł „zachować twarz”. Nie wiadomo co prezydent Francji miał dokładnie na myśli.
Przeszkody i zagrożenia w stosunkach francusko-rosyjskich
Pomimo szczerych francuskich starań Rosjanie niekoniecznie zachowują się tak, jakby Paryż sobie to wyobrażał. Nie bacząc na „dobre stosunki”, Moskwa wcale nie konsultuje z Francuzami swoich planów wobec byłych francuskich kolonii w Afryce. Na przykład wystarczyło, aby Paryż zaczął zmniejszać swoją obecność wojskową w Sahelu, zaraz pojawiły się plotki o wysłaniu przez Kreml do Mali tzw. grupy Wagnera.
Również rosyjska inwazja na Ukrainę nie jest tym, co Paryż chciałby widzieć w wykonaniu swojej faworyty – Rosji. Stara się jednak jak może, żeby tę trudną sytuację wykorzystać do swoich celów. Istnieje jednak zagrożenie, że w czasie wojny Putin, gdy tylko nadarzy się ku temu sposobność, bez skrupułów wykorzysta prezydenta Macrona, jako swojego poplecznika wspierającego politykę Rosji. Zresztą, czy władca Kremla bardzo by się pomylił w tym przypadku?
Podsumowanie
Chociaż w dobrych stosunkach francusko-rosyjskich pojawiają się pewne trudności, to jednak Macron będzie skłonny ustąpić tu i tam Putinowi, żeby tylko zachować jego przychylność w Europie. Nigdy przecież nie wiadomo kiedy przyda się taki sojusznik, którego szanują i Niemcy, i UK oraz USA, czyli cała plejada francuskich rywali.
W tym świetle i kontekście otwartej rosyjskiej agresji na Ukrainę niezbyt dobrze wygląda przyszłość NATO, a być może nawet UE. Trudno bowiem spodziewać się, że Francja odstawi w kąt swoje interesy i przedłoży współpracę nad rywalizację. No, chyba żeby zdarzył się cud. Jednak nawet wtedy, będzie to za mało, ponieważ duże nadzieje z Moskwą wiążą jeszcze Niemcy. To jednak temat na zupełnie inny artykuł.
O zmianach w Europie: LINK